To,
że Euro miało być świetnym biznesem, wszyscy jakoś byli pewni.
A, że stało się inaczej? No cóż. Nie zapomnę jak sklepy
szykowały się na przyjęcie turystów. Właściciele zacierali ręce
licząc wirtualne jeszcze zyski. A szefowie gastronomii, bo tam miało
być całkowite oblężenie, dostawiali krzesła i zatrudniali więcej
kucharzy, tak by niczego nie zabrakło. Tymczasem okazało się, że
cudzoziemcy, którzy przyjechali do Polski wydali łącznie 1mld 37,6 mln zł. A stadion kosztował ponad 2 miliardy. Ten smutny
bilans zbiera do dziś swoje żniwa. W restauracjach, gdzie miały
być tłumy, świeciły często pustki albo ruch był taki jak
zazwyczaj. A latem jak wiadomo, za dużo ludzi nie ma.
W sumie się nie zgadzam aż tak. Przecież Irlandczyków było od cholery i nawet jak ich piłkarze pojechali do domów, to kibice zostali ze wzgledu na świetną atmosferę w Polsce. Nawet żon szukali.
OdpowiedzUsuń